wtorek, 23 sierpnia 2011

Dzień 8: bezcznność

     To będzie krótka notka. Budzik zadzwonił o 3:45. Usłyszeliśmy jak wiatr walczy ze schroniskiem. Odnieśliśmy wrażenie, że chce oderwać dach i zabrać go ze sobą! Za oknem mleko. Mimo, iż dzień wcześniej została ustalona godzina wydania nam posiłku (4:00) , okazało się, że zapomnieli i nie przygotowali ani wrzątku, ani jedzenia - odebraliśmy to jako znak, by nigdzie się nie ruszać. Zasnęliśmy.

     Wstaliśmy koło 8, zeszliśmy do stołówki - tym razem dostaliśmy śniadanie. Koszt 7 euro i mogą się nim najeść spokojnie 2 osoby: sporo kromek chleba (kilkudniowego) i dużo dżemików, miodu i nutelli w małych opakowaniach; do tego do wyboru sok lub kakao i 3l wrzątku. Najedliśmy się, poszliśmy po rzeczy, bo sprzątali schronisko. Wszyscy (wcześniej wspomniani Grecy i Chińczycy, oraz koczujących kolejną noc 6 Turków) siedzieliśmy bijąc się z myślami. Każdy z nas miał tylko jeden cel, który był w tym momencie nie do zrealizowania. Doszliśmy z Przemkiem do wniosku, że spędzimy tu kolejną noc i następnego dnia spróbujemy atakować. Tego samego zdania byli Grecy. 

     Wszystko byłoby 'ładnie i pięknie', gdyby nie fakt, że całe schronisko było już zarezerwowane. Pozostało nam jedynie  czekać z nadzieją, że ludziom, którzy mają tu dziś nocować nie uda się dotrzeć w taką pogodę. Szanse były duże, ale niestety kazano nam siedzieć bezczynnie w stołówce do godziny 17 (w praktyce wyszło, że do 19). Było niesamowicie zimno. Mimo tego, że miałam na sobie wszystkie rzeczy (w tym 2 kurtki, a jedną z nich - zimową), śpiwór i koce, cała się trzęsłam i nie wyobrażałam sobie nocy spędzonej tu, na glebie! 

     Jak tylko wiatr nieco 'zelżał' Chińczycy i Turkowie zarządzili wycof. Zostaliśmy teraz już tylko my i Grecy. Z czasem jednak zaczynało przybywać ludzi i mieliśmy obawy, czy oby na pewno zostaną jakieś wolne łóżka. Przybyło kilku Anglików,którzy mięli rezerwacje chyba na całą górną 'sypialnię'. Znalazło się i paru takich, którzy jej nie mieli (dwóch braci, z Londynu). 

    Po 19 nastała dobra nowina: są łóżka! Szczęśliwi jak nigdy udaliśmy się do dolnej 'sypialni', gdzie umieszczono nas wszystkich, wyrzutków bez rezerwacji :) Z zamiarem atakowania szczytu i pobudki o 2, położyliśmy się od razu spać. Oczywiście nie mogłam zasnąć, ale tej nocy nie byłam w tym sama :P podobny problem miał jeden  z braci. Ostatnie spojrzenia wymieniliśmy przed północą, chwilę później odpłynęłam...


1 komentarz: